Rejs po Zalewie Wiślanym 30.09-2.10.2022.

Dzień chłopaka.
Przewrotny ten mój tytuł. Ale od tego się zaczęło. Zamiast uzgadniać rejs po Zalewie Wiślanym i słynnym przekopie mierzei to ja o chłopakach. 30 października jest dzień chłopaka a na naszej łajbie było ich dwóch. Załoga dziewczęca, /bo pasuje do chłopaka a powinno być kobieca/uhonorowała nas małą słodką niespodzianą w postaci wiązanki cukierków. Było nam miło. Nam to znaczy Jóźkowi i mnie. Jeżeli chodzi o dziewczęcą załogę, która zrobiła słodko-miłą niespodziankę to Agnieszka i Iza. Ot i cała załoga na jachcie Maxus 28 Togo z czarterowni w Suchaczu.
Plan rejsu nie do końca był klarowny. Mieliśmy zadecydować na miejscu. Generalnie nastawieni byliśmy na przepłynięcie przekopu przez mierzeję. Reszta była niewiadomą. Z pokonaniem przekopu sprawa stała się jasna jak dowiedzieliśmy się ile to czasu trwa przeprawa. Łącznie w stronę Zatoki Gdańskiej i z powrotem siedem godzin tj. do 1600. Za długo. Zrealizowaliśmy wariant alternatywny. Zacumowaliśmy przy kei portu Nowy Świat /przekop/. Radio kapitanatu nas strofuje, że nie w tym miejscu, że koniecznie przestawić, i żeby nie za długo i dlaczego nie chcemy przepłynąć i koniecznie informować o wszelkich ruchach i cały czas prowadzić nasłuch na 68.
Radio terkocze cały czas, ale nas zostawia w spokoju. Zwiedzamy. Na parkingach było dziesiątki samochodów i jeszcze więcej oglądających. Sama budowla robi bardzo solidne i pozytywne wrażenie. Jeżeli chodzi o ruch na śluzie to w tym czasie przeprawiły się trzy łódki. Rzeczywiście jak to zauważył prześmiewczo jeden z polityków ruch jest jak na kanale Sueskim. Krynica Morska była następnym portem, w którym zacumowaliśmy na noc. Kolacja, zwiedzanie i mała integracja. Jak na październik dużo turystów. Na zalewie jest generalnie płytko i trzeba bardzo uważać na liczne sieci i płycizny. Nawigacja elektroniczna jest bardzo wskazana. Jest jednak w tym akwenie jakiś urok pozwalający dostrzec piękno otaczającej przyrody; -wody i oddalonych brzegów. Odległych i jednocześnie uchwytnych wzrokowo, niepozwalających pogubić się na akwenie. W następny dzień ładnie wiało, było słonecznie i żeglarsko. Minęliśmy usypywaną wyspę refulatową. Mijaliśmy też pracujące pogłębiarki na torze wodnym do Elbląga. Praca szła tam na całego. Na torze już była głębokość 5m. Naprzeciwko Krynicy Morskiej jest port Tolkmicko. Port po przebudowie i budynkach mariny sfinansowanych z EU. Ale pustawy. Oprócz nas tylko dwie łódki. Fajna pani bosman – z ekonomicznego punktu widzenia. W miasteczku pustawe uliczki, jeden czynny sklep i kościół, z którego niespiesznie wychodzili odświętnie ubrani mieszkańcy. Następny dzień. Pogoda w dalszym ciągu przychylna. Na zmianę prowadzimy nasze Togo. Dziewczęta stylem skiperowania nas chłopców zachwycają. Iza jest wielkim odkryciem klubowym. Agnieszka już była odkryciem w poprzednich rejsach, więc tym razem nie mogła. Wieczorem dobiliśmy na portu w Suchaczu, z którego zaczynaliśmy rejs. Korzystając z okazji pojechaliśmy na podsumowanie rejsu do Fromborka. Frombork pusty, port zamknięty, bo w przebudowie, katedra i kawiarnie zamknięte. Nasz rejs, mimo, że nie zrealizowaliśmy zakładanych oczekiwań był ze wszech miar udany. A cele jak to cele bywają czasami trudno osiągalne a czasami do powtórnego przedsięwzięcia. Zobaczymy.
Relacje zapisał: Piotr Kamiński